Kochany Władku!
Nasza mocna, czuła, stara przyjaźń – starsza niż jubileuszowe ćwierćwiecze – jest mi nazbyt droga, abym w tym pięknym dniu odważył się nazywać Cię inaczej, niż po prostu kochanym Władkiem. Wiem, co bym od Ciebie na osobności oberwał, gdybym ten list rozpoczął np. od słów „czcigodny jubilacie”… Wolę nie ryzykować. Nie tylko ja – nikt Cię na pewno nie uraczy tym pompatycznym tytułem, który by Cię przyprawił o melancholię […].
Nie, mój dobry, kochany przyjacielu. Nikt nie traktuje Cię jako jubilata, nie urządza Ci uroczystości mumifikacji, ale coś wręcz przeciwnego: oto radosne święto poezji polskiej, obchodzone ku czci – nie! nie ku „czci”, bo to znowu zalatywałoby martwym słownictwem jubileuszowym – obchodzone ku miłości, z miłością, dla miłości, jaką najpracowitsza Rzeczpospolita Polska żywi dla jednej z najwybitniejszych postaci naszej poezji.
Nie rumień się i przyjmij tę wiadomość spokojnie i rzeczowo: Ty, Władku, jesteś właśnie jednym z najpiękniejszych, najczystszych, najbardziej i najgłębiej polskich pieśniarzy, jakich historia naszej literatury w ciągu blisko pół tysiąca lat wydała.
Niech Ci się nie zdaje, że lekkomyślnie, w świątecznym ferworze i w zapale przyjaźni rzucam to śmiałe zdanie. Mógłbym je poprzeć dziesiątkami stronic z Twoich książek, setkami strof, tak specyficznie Twoich, „Broniewskich”, serdecznych, wzruszających, nabrzmiałych duchem człowieczeństwa, dyszących patosem walki, bojowych i rewolucyjnych, a zawsze pięknych, prostych i jasnych, zrozumiałych, dostępnych i głęboko w duszę zapadających.
Władysław Broniewski, kochany Władku, to poeta posiadający m.in. pewną przedziwną i wzruszającą cechę: Jego wiersze, jak niczyje, potrafią organicznie wpłynąć w tok przemówienia, jakie aktywista partyjny wygłasza za dnia do swoich towarzyszy, a wieczorem, przy księżycu, tenże aktywista szepce wiersze tegoż Broniewskiego swojej ukochanej, trzymając jej spracowaną rączkę w swojej spracowanej ręce. Władysław Broniewski, mój Władku, posiadł niezwykłą tajemnicę nasycania życia i walki poezją, a poezji życiem i walką, jak nikt inny w jego pokoleniu i jak paru zaledwie wielkich poetów dawniejszych.
[…]
Nie ma poezji, jeśli w samym jej centrum nie bije ludzkie serce. I nie ma rewolucji, jeśli serce człowieka nie jest jej doboszem. W Twoich wierszach, kochany Władku, wyczuwa się zawsze dwoje ludzi: Ciebie, piszącego, i jego, tamtego, czytającego. I dlatego poezja Twoja trafiła nie tylko do setek tysięcy rąk, ale i do setek tysięcy serc, gdy tyle innych, niby to „pięknych”, a zimnokrwistych strof uschło na księgarskich półkach i proch się z nich sypie.
[…]
Gdy sobie na nowo przeczytałem wszystko, coś napisał […] – aż do pięknego poematu o Generalissimusie naszej Wielkiej Epoki, uświadomiłem sobie, że przecież przez lat z górą dwadzieścia pięć byłeś i nadal jesteś w naszej poezji wcieleniem marszu do Polski Socjalistycznej.
[…]
Jesteśmy braćmi cudownej godziny historycznej, która pozwala nam żyć, działać i tworzyć dla wielkiej sprawy miłości, nie zaś ginąć za nią. Ale tacy jak ja, Władku, przyszli do gotowego, a Ty, stary żołnierz polskiej Rewolucji, zawsze byłeś w walce i zawsze gotów byłeś zginąć dla największego swego ukochania.
Warszawa lub Anin, przed 25 września
Julian Tuwim, Listy do przyjaciół-pisarzy, oprac. Tadeusz Januszewski, Warszawa 1979.
Żałoba nadal trwa i jest olbrzymia. Nie spotkałem człowieka, który by nie był wstrząśnięty. Na godzinę dziewiątą trzydzieści pojechałem na wykłady do szkoły. W szkole cisza, powaga, spokój, młodzież zaciągnęła wartę przed popiersiem Stalina. Nareszcie jest jakieś skupienie, nareszcie czuć, że to jest wyższa uczelnia. Tak powinno być zawsze. Prowadziłem pokazową analizę wiersza Słowo o Stalinie Broniewskiego. Dałem im dużo materiału.
Warszawa, 7 marca
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Warszawa 1995.
Wczoraj w Pałacu Kultury i Nauki odbyła się akademia z okazji czterdziestej rocznicy powstania Komunistycznej Partii Polski. W prezydium zasiadło całe Biuro Polityczne i sekretarze KC, zasłużeni działacze KPP, goście zagraniczni, a także prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Tadeusz Kotarbiński, Władysław Broniewski i wielu innych. Naliczyłem za stołem prezydialnym 48 osób. Gomułka wygłosił obszerny referat, mówił prawie dwie godziny.
Warszawa, 16–17 grudnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.